Vitani-Och Kiara... Ty to masz szczęście...-Westchnęła nagle-Masz partnera, spodziewasz się dzieci i niedługo zasiądziesz na tronie...Każdy chciałby tak mieć.-Położyła uszy po sobie, a swój łeb położyła na łapach.
Księżniczka z żalem spojrzała na lwicę z grzywką. Potrąciła ją nosem po łbie i powiedziała:
-Vitani, nie smuć się...Ty też pewnie znajdziesz niedługo tego Jedynego i będziesz miała z nim młode.-Na jej pysku pojawił się lekki uśmiech, aby choć trochę wesprzeć niebieskooką.- A z tym królestwem to się nie martw! Przynajmniej będziesz miała więcej czasu dla siebie, a rządzenie królestwem jest bardzo trudne.
Kremowa lwica podniosła łeb i spojrzała na przyjaciółkę. Przytuliła ją po koleżeńsku.
-Dziękuje...-Szepnęła.-A tak zmieniając temat, co powiesz na kąpiel? Jest taki upał....
-Z chę...A!-Pisnęła z bólu i położyła się na bok.-Vit...Agh....To już..!-Krzyknęła.
Zebry, antylopy i inni roślinożercy przestraszyły się krzyku lwicy i uciekły z wodopoju. Zostały tylko lwy. Kotowate przestraszyły się, zesztywniały i nie wiedziały co robić. Jedyna która była przy zdrowych myślał, wstała i pobiegła po Rafiki'ego. Była to Sarabi. Kiara leżała na ciepłym głazie i cięzko dyszała, co nieraz przerywał głośny krzyk. Na tyle głośny by zaraz wezwać Kovu. Gdy tylko lew usłyszał krzyki wybranki, zaczął biec ile sił w łapach. Gorący piasek piekł go w łapy, ale nie zważał na to. Ważne dla niego było aby znaleźć się jak najprędzej przy Kiarze. W ciągu kilku minut dotarł i omal nie zemdlał.
Kovu-Vitani! Co jest z Kiarą..?-Przytulił rodzącą lwicę.
Vitani-Ona...RODZI!-Wrzasnęła i wstała.
Wtedy brązowy przeraził się jeszcze bardziej. Nie wiedział co ma robić, łapy się pod nim ugięły i drżał cały. Wtem przybiegła Sarabi z szamanem.
*
Kovu-Kiara...One są prześliczne..-Westchnął czule spoglądając na nowo narodzone kociaki, kulące się w łapach księżniczki.
Kiara-Tak wiem....-Szepnęła i z czułością polizała jasne kocie. Pisnęło.
Lwy leżały w Lwiej Skale, a przy nich chyba całe Stado. Wszyscy się cieszyli że Kiarze i Kovu urodziły się piękne, zdrowe kociaki.
Kovu-Jak je nazwiemy?-Przytulił Kiarę.
Lwica spojrzała z większym uśmiechem na " Drugą Połówkę ".
-Tą ciemną Kora, a tego jasnego Kivu.-Polizała go po pysku.-To złączenie naszym imion.
-Świetny pomysł Kiara! I oczywiście świetne imiona...-Zamruczał gdy partnerka go polizała.
Wszystko układało się dobrze. Kiara urodziła zdrowe dzieci, za dwa dni ich ceremonia i w tym koronacja Kovu i Kiary, lecz przyjdą też trudne dni....
Super początek :3 Z chęcią będę wpadać na Twojego nowego bloga :3
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to,że wróciłaś do blogowania :D
Mam nadzieję,że nowy rozdział już niedługo.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia~~
Ps:Chciałabyś może dołączyć do naszego stada?Mi i współautorkom byłoby bardzo miło! ->http://lwie-stado-opowiesci.blogspot.com/
Ps2:Zapraszam na mój i Lwicy Lily najnowszy blog ->http://vizuri-niezwykla-lwica.blogspot.com/2014/07/prolog-nigdy-nie-dostaje-sie-drugiej.html
Ps3:Przepraszam za drobny spamik ;__;